niedziela, 30 sierpnia 2015

Nie byłam sama

                           Wyszłam dziś na spacer na łąki. Chciałam jeszcze usłyszeć żurawie. Jeszcze nie odleciały , jeszcze je słychać , jeszcze spacerują leniwie po łąkach . Ale w większych grupkach , z młodymi . Chociaż nie zbliżają się za bardzo do domów i chociaż trzeba je podglądać z daleka , dobrze mi z tą ich krzykliwą obecnością . Odlecą , kiedy przyżółcony dywan z jesionowo - lipowych liści rozwinie się w moim ogrodzie...
Z kuchennego okna patrzę , jak przy niewielkich podmuchach wiatru niewidzialny ktoś sypie garściami liście . Chyba tylko moje koty są z tego zadowolone . I mylą je z motylami . Kiedy spadło kilka pierwszych , też je pomyliłam ...
Już nie jest obłędnie upalnie , ale jeszcze nie chłodno , idealnie na leniwe popołudnia do zapamiętania na długie , jesienne wieczory... Chyba nie tylko ja wybrałam te porę na spacer . Szkoda , że sama oglądałam te cuda : stadko saren , lisa w moim lipowym parku i parę łosi . Dawno już z tak bliska nie widziałam łosia. Mniejszy nie zdążył przebiec przez drogę i ten większy , z pięknym ogromnym porożem długo mi się przyglądał po drugiej stronie drogi , zanim zniknął w lesie . Nie czekałam , aż zaczną się  nawoływać  ...
Powoli zaczyna się drugi pokos łąk... Zdążyłam zebrać bukiet pachnącej dzieciństwem różowej koniczyny i naręcze suchych traw... Na łące łagodzą świeżość soczystej koniczyny , ale w wazonie miękko układają się w falujący pióropusz. Takie czubki traw uwielbiają myszy. Ubiegłej jesieni zostawiłam w letniej pracowni ceramicznej kilka takich bukietów w ceramicznych wazonach . Przy wiosennych porządkach okazało się , że zostały tylko smutne badylki . Miło wiedzieć , że ktoś się tam kręci w słoty i mróz...
Odleciały już wilgi i kukułki , wróble dobierają się w pary na zimę... Idzie jesień ... Nie ma na to rady...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz