niedziela, 30 sierpnia 2015

Co chciałbyś mi opowiedzieć?

                              Siadamy przed czystą kartką papieru, przed sztuką nietkniętej farbą tkaniny albo bierzemy do ręki kawałek drewna "wykreowany" wiatrem albo upartą falą... W naszych dłoniach przemieniają się w słowa, które o czymś mówią, kolory, które tworzą nowe "historie", stają się czymś zaskakującym, czymś wyjątkowym, czymś, co mówi o nas wiele.
Wzruszające jest niesamowicie , kiedy mogę oglądać coś , co przed setkami lat ktoś zrobił własnymi rękoma . Zastanawiam się wtedy ,  kim był , jak mógł wyglądać jego dom , co widział z okien , co go fascynowało , zajmowało i co chciał "powiedzieć" malując , wykuwając , układając w całość ...Często wymyślamy coś , co nie istnieje , szukając "doskonałego" tematu nie wiadomo gdzie. A wystarczy się tylko rozejrzeć wokół . Przyjrzeć się naturze , której ulepszać nie trzeba i nade wszystko drugiemu człowiekowi ... A jeśli Twoją "pracę" znajdzie ktoś za ... wiele lat ? Biorąc dziś do ręki pędzel czy pióro , o czym chciałbyś mu opowiedzieć?  Wierz mi - on będzie chciał wiedzieć o Tobie wszystko...

Nie byłam sama

                           Wyszłam dziś na spacer na łąki. Chciałam jeszcze usłyszeć żurawie. Jeszcze nie odleciały , jeszcze je słychać , jeszcze spacerują leniwie po łąkach . Ale w większych grupkach , z młodymi . Chociaż nie zbliżają się za bardzo do domów i chociaż trzeba je podglądać z daleka , dobrze mi z tą ich krzykliwą obecnością . Odlecą , kiedy przyżółcony dywan z jesionowo - lipowych liści rozwinie się w moim ogrodzie...
Z kuchennego okna patrzę , jak przy niewielkich podmuchach wiatru niewidzialny ktoś sypie garściami liście . Chyba tylko moje koty są z tego zadowolone . I mylą je z motylami . Kiedy spadło kilka pierwszych , też je pomyliłam ...
Już nie jest obłędnie upalnie , ale jeszcze nie chłodno , idealnie na leniwe popołudnia do zapamiętania na długie , jesienne wieczory... Chyba nie tylko ja wybrałam te porę na spacer . Szkoda , że sama oglądałam te cuda : stadko saren , lisa w moim lipowym parku i parę łosi . Dawno już z tak bliska nie widziałam łosia. Mniejszy nie zdążył przebiec przez drogę i ten większy , z pięknym ogromnym porożem długo mi się przyglądał po drugiej stronie drogi , zanim zniknął w lesie . Nie czekałam , aż zaczną się  nawoływać  ...
Powoli zaczyna się drugi pokos łąk... Zdążyłam zebrać bukiet pachnącej dzieciństwem różowej koniczyny i naręcze suchych traw... Na łące łagodzą świeżość soczystej koniczyny , ale w wazonie miękko układają się w falujący pióropusz. Takie czubki traw uwielbiają myszy. Ubiegłej jesieni zostawiłam w letniej pracowni ceramicznej kilka takich bukietów w ceramicznych wazonach . Przy wiosennych porządkach okazało się , że zostały tylko smutne badylki . Miło wiedzieć , że ktoś się tam kręci w słoty i mróz...
Odleciały już wilgi i kukułki , wróble dobierają się w pary na zimę... Idzie jesień ... Nie ma na to rady...









środa, 19 sierpnia 2015

Mama i Tata

                                  Mama i Tata.
Między nami nie zawsze było tak , jakbym chciała . I nie zawsze było tak  , jak oni by chcieli . Ale zawsze byli gdzieś obok . Mama nigdy nie odmówiła pomocy , a tata z mniejszym lub większym przekonaniem pomagał w realizacji moich coraz ryzykowniejszych i wariackich pomysłów . Im jestem starsza , tym bardziej dostrzegam , jak dużo dawali mi swobody w decydowaniu o sobie , chociaż wcześniej niż ja wiedzieli , k
iedy się potknę . Ale z niepokojem pozwalali mi leżć w różne "świata strony" , uparcie stojąc gdzieś "przy trasie" ,  gotowi w każdej chwili złapać za rękę czy wytrzeć podrapane kolanka...
           Nie są szczęśliwi , że zdecydowałam zamieszkać tak daleko od rodzinnego domu . Ale wciąż są zawsze , kiedy ich potrzebuję . Z każdego gniazdka kiedyś w końcu odlecą młode... A ja , jakby nie patrzeć , mam zdrowe skrzydełka . A jeśli życie mi je za bardzo nastroszy , zaglądam do gniazdka , pozwalam sobie piórka wygładzić , ugrzeję zmarznięte nóżki i ... wracam do siebie. Swoje drobiazgi nauczyć , jak się szybko z  błota wygrzebać i w którą stronę patrzeć , żeby dobrej drogi nie zgubić.
                               Mama i Tata . Jak dobrze , że są...

wtorek, 18 sierpnia 2015

Aniołowie... Na Janowie?

                        












 
Czy są w dużych miastach, na dusznych peronach maleńkich mieścin, w podziemnych przejściach , biurach aż do nieba , na wakacyjnych deptakach , pod granią , pod gruszą czy tuż za miedzą... Wolą spać pod dachem walącej się stodoły , czy w bezpiecznych zakamarkach apartamentowca ?...Przyglądają się nam , prowadzą , oceniają , a może po prostu martwią? Tym , że ich nie widzimy... A może po prostu nie potrafimy rozpoznać...

Pod sufitem z gwiazd

                 Lato na Janowie to dom pełen gości i permanentny brak czasu na pracę. Ale za to więcej nas przy ognisku, na spacerach czy na rybach...Warto było czekać do środka lata, żeby lampkę wina w mojej nowej letniej pracowni wypić w większym gronie. To ognisko  z okazji otwarcia mojej pracowni będzie jednym z najmilszych wakacyjnych wspomnień. Zapraszam do mnie . Na Janowo. Jeśli nie na plenery ceramiczne to chociaż na ognisko. Trudno wtedy powiedzieć , co bardziej rozjaśnia  takie noce: ogień czy sufit z gwiazd...