czwartek, 19 marca 2015

Latawce Stasia i Nel

                                   Puszczam powoli moje słowa w świat jak latawce. Kompletnie nie wiem, do kogo trafią, jak daleko dolecą i czy ktoś w nich kiedyś rozpozna swoją historię. Chciałabym, żeby były jak latawce Stasia i Nel, żeby poleciały pod dobry adres...Parę dobrych lat mi zajęło, żeby zdobyć się na tę odwagę i wysłać je w tę podróż, bo niedoskonałe, bo można by jeszcze nad nimi popracować....Można. Ale jeśli będę je zmieniać, żeby do dzisiejszych czasów pasowały, to w końcu ja do nich przestanę pasować...
                                   Znalazłam dziś w zakurzonej szafce ze starymi notesami kilka wierszy, którym nigdy nikt nie podarował nut. Żadnemu muzykowi jakoś nie zapadły w serce. Do dziś więc są tylko wierszami. O kilku kompletnie zapomniałam, bo zabazgrane kartki z takim tekstem chowam na koniec zeszytu, jeśli żadne nutki się do niego  nie przykleją. Czasami było mi przykro z tego powodu. Zostawały wtedy trochę  jak smutne dzieciaki ze zwieszonymi wzdłuż tułowia łapkami, bo zabrakło dla nich czekoladowych lodów...
Dla mnie są jak zdjęcia z ulubionych wakacji , na których gdzieś jestem - zatrzymana w kadrze chwila, która wtedy była dla mnie wyjątkowa. Niektóre wersy przypominają momenty sprzed paru lat, zupełnie tak, jakby ktoś nagle zapalił światło i znajduje się coś cennego, co dawno się gdzieś zapodziało...                                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz