Przeprowadzając się na Mazury przywiozłam ze sobą nie tylko meble, książki, zastawę stołową i wspomnienia, ale i... mole. Przyjechały w starych ciuchach, których szkoda mi było wyrzucić. Nie zauważyłam ich i teraz walczę z nimi z różnym powodzeniem. Ale przez ostatnie parę miesięcy prawie ich nie widać. Możliwe, że to zasługa lawendy, którą po letnich zbiorach w ogródku poupychałam w szafach i szufladach. Mole nie lubią lawendowego olejku. Za to szafy stare i nowe - jak najbardziej. Krzątając się wiosennie ze ściereczką do kurzu znalazłam sporo pęczków lawendy już mocno przykurzonych i z obsypującymi się kwiatami. Zebrałam je do kupy i wykorzystam do relaksacyjnej kąpieli po tych męczących porządkach. A mole zaatakujemy latem silniejszym uderzeniem wakacyjnych zbiorów. Albowiem lawenda nie tylko mole odstraszyć potrafi, ale i w cień odsuwa lęki, niepokoje, bezsenność i nerwowość (mąż twierdzi, ze powinnam się nią zatem nacierać codziennie :). Ciekawe, że choć to roślina śródziemnomorska, nie doceniano jej sił leczniczych na tamtych ziemiach. Dobrą sławę zawdzięcza mnichom ze środkowej Europy. W średniowieczu stosowano ją z powodzeniem na wzdęcia i jako skuteczny środek przeciwbólowy. Wtedy też była określana jako ta, która wypędza "nieczyste" żądze. Co to miało znaczyć, nie mam pojęcia. Mnie jej zapach kojarzy się bardzo romantycznie i raczej z pachnącą kąpielą, która z "nieczystością" wspólnego wiele nie ma.... Od XVI wieku lawenda opanowała też wiejskie zagrody i dobrze, bo w przydomowych ogródkach prezentuje się uroczo. W lecznictwie wykorzystuje się kwiat lawendy - źródło eterycznego olejku.
A lawendowa kąpiel? Bardzo prosta w przygotowaniu: weź ok 100 gr kwiatów lawendy, zalej dwoma litrami gorącej wody, odstaw na 5-10 min i przecedź. Wywar wlej do wanny z wodą o temperaturze 37-38 stopni i .... możesz marzyć o wakacjach w Prowansji. Podobno tamtejsze pola lawendy wyglądają zjawiskowo. Byłam kiedyś tylko chwilę we Francji, za małą chwilę. Pomarzę sobie, może marzenia i w tej sprawie będą miały moc sprawczą...
Czyszczenie porcelany, ganku przed domem, nabłyszczenie liści roślin doniczkowych, a w przerwie - trochę wakacyjnych lawendowych wspomnień, czyli jedwabne krawaty w jedynym słusznym dziś kolorze...
Ja na mole stosuję wrotycz. Zerwane gałązki tej rośliny rozkładam na dnie szaf i jak na razie żadna cholera nawet nie odważy się zaatakować mojej garderoby :-) A lawendę uwielbiam! Nawet raz obsadziłam nią cały balkon. Niestety nie cieszyłam się nią długo, bo moja psina pewnej nocy postanowiła wszystkie doniczki przekopać :-(
OdpowiedzUsuńO wrotyczu nie wiedziałam, ale jutro zaraz doczytam. Fajnie jest czegoś nowego się dowiedzieć. Nudne by to było, gdyby jeden człowiek wszystko wiedział. A tak przynajmniej pogadać można o tym i owym...
OdpowiedzUsuń